A moi faworyci to….

Jeśli chodzi o basen sam w sobie, zaskoczeniem nie będzie, że moim numerem jeden jest zdecydowanie hotel Savoy Palace, a zwłaszcza jego piękny nowiutki, duży i nietypowy basen w ogrodzie. Malutkie kafelki o różnych kolorach mienią się w słońcu odcieniami brązu, zieleni i złota… Do tego wygodne fotele i masa miejsc do opalania i odpoczynku.

Jeśli chodzi o cały teren basenów, spa i solarium, bardzo pozytywnie zaskoczył mnie hotel Cliff Bay. Pomimo że grupą docelową hotelu są zwykle osoby starsze, tak ładny rejon do pływania i opalania nie jest czymś często spotykanym. Nie tylko jest to duży, wielopiętrowy obszar, ale także pięknie i wygodnie wkomponowany w poziomy klifu, między skały wulkaniczne. Roznosi się z niego wspaniały widok na ocean i zatokę Funchal, do tego goście mają dużo prywatności, bo platform jest wiele oraz są małe i często nieco schowane. W zewnętrznego jakuzie pomiędzy wulkanicznymi skałami natomiast ciężko było wyjść… 

Jeśli chodzi o klimatyczne, wieczorne pływanie zdecydowanie wygrywa hotel Saccharum w Calheta. Basen ten jest idealnie położony, dzięki czemu wieczorami basen nie pustoszeje, wręcz przeciwnie. Podziwiać z niego możemy piękny, czerwono-złoty spektakl podczas zachodu słońca.

Jestem pewna, że oczarowałyby mnie także dolne baseny hotelu Albatroz, jednak w hotelu jeszcze osobiście nie nocowałam, ocenę więc zostawię na przyszłość.