Potem spotkaliśmy się z wiolonczelistką, hotelem, ciastkarnią, kupiliśmy prezenty dla gości (buteleczki wina Madera oraz mały kawałek regionalnego ciasta miodowego Bolo do Mel) oraz pojechaliśmy załatwić formalności w urzędzie stanu cywilnego. Wszystko było pod kontrolą, więc mieliśmy kilka dni na to, by spędzić czas z bliskimi.
Warto wspomnieć, że większość przyjezdnych par nie zajmuje się takimi sprawami, a oddelegowuje to ślubnej konsultantce, jako że jest to wliczone w cenę jej usług. My jednak znaliśmy już język portugalski i Maderę, więc częścią spraw zajęliśmy się sami. Nie jest to jednak normą, a wiele par konsultuje to wszytko mailowo/telefonicznie oraz przylatuje na wyspę, podczas gdy wszystko jest już zorganizowane przez konsultantkę.